ABSOLWENCI 2016 – WYWIADY NA TEMAT POBYTU W OŚRODKU:
„Pobyt w ośrodku dał mi bardzo dużo, odkryłam dużo talentów. Dał mi możliwość odkryć w sobie, że jestem Dzieckiem Boga. Bo tego nigdzie nie doświadczyłam, dopiero tu w ośrodku to odkryłam. Jeszcze poznałam tu dobre siostry, jeszcze takich sióstr jak siostry felicjanki nie znałam. Zmieniło się to, że odkryłam u siebie talent do śpiewania i tańczenia, nauczyłam się też grać na różnych instrumentach” /absolwentka PP/.
” Będąc w ośrodku nauczyłam się dużo różnych rzeczy. W Naszym Domu przez te kilka lat przeżyłam przygodę swojego życia. bardzo będę tęsknić za tym, co tu przeżyłam i mam nadzieję, że kiedyś tu powrócimy i mile będziemy wspominać, to co tu przeżyliśmy” /absolwentka ZSZ/.
„Podobało mi się, że na dyżurach młodzież mnie słuchała, fajnie prowadziło się dyżury. Dużo się nauczyłem, przede wszystkim być samodzielnym i teraz wiem jak to być dorosłym” /absolwent/.
„Nasz Dom był dla mnie przyjaznym otoczeniem, zawsze mogłam liczyć na siostry. Jeśli miałam problem to mogłam zaufać siostrom i paniom też mogłam zaufać. W ośrodku dużo się nauczyłam np. pomagać słabszych osobach. Poznałam dużo fajnych osób i przyjaciół. W ośrodku byłam 11 lat, a Siostry były najwspanialsze na świecie, ładnie prowadziły zajęcia, modlitwy i śpiew. A środowe dyżury były bombowe i bardzo wesołe. Szczęść Boże” /absolwentka PP/.
„Pobyt w ośrodku dał mi dużo do zrozumienia. W Naszym Domu bardzo się zmieniłam, pobyt będę bardzo miło wspominać”/absolwentka ZSZ/.
„Pobyt w ośrodku szybko mi przeleciał. Dużo się nauczyłam, co mi się bardzo w życiu przyda. Będąc w ośrodku przez te kilka lat bardzo się zmieniłam i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej niż teraz. Bardzo będę tęsknić za tym, co tu w ty ośrodku przeżyłam i mam nadzieję, że kiedyś tu powrócimy i mile będziemy wspominać to, co tu przeżyliśmy” /absolwentka ZSZ/.
„Mój pobyt w ośrodku przez te kilka lat zmienił moje nastawienie do ludzi i do własnej rodziny. Na początku nie mogłam się odnaleźć tutaj a kolejne miesiące dały mi wiele wiary w siebie. Z wieloma kolegami i koleżankami zawarłam przyjaźnie, niektóre dziewczyny zostaną we mnie do końca życia. Dziękuję, że mogłam tu być tak długo, poznać wiele fajnych osób, że mogłam rozwijać talenty, które gdzieś tam kiedyś ukrywałam. Cieszę się, że poznałam Siostry, które dały mi wiele miłości i wsparcia a ja to nie zawsze doceniałam. DZIĘKUJĘ” /absolwentka ZSZ/.
DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM ABSOLWENTOM ZA SZCZERE WYPOWIEDZI
” NASZ DOM” w opinii wychowanków jest ….
„..przytulny, ciepły, ładny, tworzy fajną atmosferę wokół” – Ania
„..fajny, super” – Krysia
” ..jest wspaniały” – Ola
„..radosny, bezpieczny, fajny, ładny, Boży, kochany, rodzinny…” – Ewelina, Karina, Roksana, Ela, Daria, Ania
” Kolory w tym domu powodują, że każdy, kto tu przyjeżdża jest uśmiechnięty i z tym uśmiechem wyjeżdża i chętnie tu wraca.” – wychowanka
” Jest tak jak w prawdziwym domu, pomagamy sobie nawzajem, jest dużo miłości.” – wychowanki
” Moim zdaniem w NASZYM DOMU każde dziecko rozwija swoje talenty, uczy się być otwartym na każdego i życzliwym. Tutaj szanujemy się nawzajem, jesteśmy dla siebie jak druga rodzina, pomagamy słabszym, z uśmiechem, po prostu jest tutaj miła atmosfera jak w rodzinie.” – Patrycja
ŚWIADECTWO WYCHOWANKI ANI /ABSOLWENTKI 2016/
Mam na imię Anna, mam 21 lat. Mieszkam w Dalęcinku koło Szczecinka. Mieszkam tam z ciocią i wujkiem z Rodziny zastępczej. Zacznę od początku, gdy miałam 10 lat a mój brat Marcin 7 poszliśmy do Domu Dziecka do Szczecinka, bo w moim domu był alkohol i tata nas bił, moją mamę bił i przeklinał na nas. Było mi bardzo źle w domu rodzinnym u rodziców. Teraz jestem dorosła i mam kochaną ciocię i wujka, którzy bardzo się o mnie troszczą. Do tego ośrodka trafiłam 4 lata temu. Wcześniej chodziłam do szkoły specjalnej w Szczecinku ale tam wszyscy mi dokuczali, wyzywali mnie, popychali traktowali tak jakbym była trędowata. Byłam wściekła i było mi smutna. Pani doktor, u której się leczyłam powiedziała, że jedna dziewczyna z Koszalina jest u sióstr felicjanek w Gębicach i tam mi będzie dobrze, wszyscy będą dla mnie dobrzy i tak jest do tego czasu. Jestem tu szczęśliwa od 4 lat, dobrze się czuję i nie myślę o swojej przeszłości. Jestem wesoła, mam dużo zajęć, chodzę na zajęcia taneczne, śpiewam w scholi. Chodzę do siostry Jeremiaszy na terapię. Tam właśnie odkryłam talent plastyczny, rysuję i maluję, lepię w glinie. Na zajęciach muzycznych uczę się grać na gitarze. Bardzo mi się tu podoba, Siostry są dobre. Zawsze jak coś mi nie wychodzi to mi pomagają. To jest mój Dom. Tutaj jestem wreszcie doceniona. Siostry dostrzegają we mnie jakieś talenty i mogę je rozwijać. W tym roku kończę edukację szkolną oraz pobyt w ośrodku. Będzie mi bardzo brakować tego miejsca oraz osób z którymi się zaprzyjaźniłam. Ale wszystkich zawsze będę mieć w swoim sercu, ponieważ dzięki Naszemu Domowi tutaj w Gębicach poczułam radość i szczęście. Poznałam dużo fajnych osób, nauczyłam się bardzo wiele, ale najważniejszą rzecz jaką się nauczyłam to mieć szacunek oraz kochać innych ludzi. Za wszystko dziękuję , dziękuję że jest taki ośrodek.
ŚWIADECTWO RODZICÓW – PAŃSTWA WOJTASÓW
„Szanowna, kochana Siostro Dyrektor!
Wdzięczni jesteśmy Bożej Opatrzności, że nas do Gębic przyprowadziła. A było to 27 lat temu. I mam nadzieję, że tak, jak wypiękniało to miejsce przez te lata, również wypiękniały nasze serca, choć lat nam przybyło. I że nikogo już nie dziwi lepsze, tzn. właściwe myślenie o dziecku niepełnosprawnym, o jego prawach i potrzebie wsparcia także jego rodziny. Pozostaje jednak ciągle aktualne pytanie, czy jako społeczeństwo dojrzeliśmy do tego, żeby dobrze, mądrze pomagać.Wiele wzruszających, mądrych słów usłyszeliśmy tu, przez te lata bliskiego kontaktu z Siostrą. Między innymi przypomniane zostały słowa papieża Jana Pawła II: „Człowiek jest wielki, nie przez to, co ma, kim jest, ale przez to, czym dzieli się z innymi”. Dzieli się, właśnie tym co ma, czy to materialnie, czy przez swoją obecność, wsparcie duchowe, poświęcony czas. Dziękujemy Siostro Rafaelo za ten wielki czas – służbę życia, dla lepszego naszego życia. Mam tu na myśli naszą dużą rodzinę Gębicką, do której i my się zaliczamy, jako rodzice podopiecznej Naszego Domu – Wiktorii. Przyjechaliśmy tu z bagażem złych doświadczeń. 8 lat bardzo trudnych było za nami. Ale trzeba było przyjąć dar życia naszego dziecka bez warunków. Należało ponownie uwierzyć w siebie, i w ludzi, podźwignąć się po klęsce szoku. Unieść wyżej głowy, bo nie mieliśmy się czego wstydzić, i TO nam Siostra Dyrektor uświadomiła. I taki był tu początek naszego wzrastania. Jesteśmy ważni i wartościowi, i nasze dziecko ma prawo do godnego życia. Wtedy były to słowa kluczowe, wydawało się, że to tylko puste słowa, które przepadają w ogólnej niemocy tamtych lat osiemdziesiątych. Dojrzewaliśmy tu i okrzepliśmy w naszej trudnej relacji osobistej do własnego dziecka, szliśmy drogą stopniowej przemiany, od bezradności w rozpaczy, ku świadomej, trudnej miłości i akceptacji. Pod przyjaznym parasolem ochronnym Naszego Domu. Życie człowieka zbudowane jest na zasadzie kontrastów, bywamy obdarowani darami o pozytywnym lub negatywnym znaczeniu. W życiu, jak napisał poeta „jest obok daru blasku – dar cienia, i obok daru uczuć – dar zapomnienia”. My, jako rodzice hojnie tu obdarowani, chcemy pielęgnować dobrą pamięć, a z nią związane jest, powinna być związana, wdzięczność. Serce moje raduje się, że wtedy, w tamtych latach mogłam, że odważyłam się, pokonać tremę i dziękować Siostrom, Nauczycielom, Przyjaciołom Naszej Wspólnoty. Dzisiaj mam szczególną okazję dziękować Siostrze Dyrektor Rafaeli za „całokształt” i pragnę wdzięczność po raz kolejny okazać. Siostro Dyrektor! Dziękujemy za tę owocną posługę przez te wszystkie lata gębickie. Wiem, powie Siostra jak zwykle, sama nic bym nie zrobiła, i odbije pałeczkę zasług w inną stronę. To wszystko prawda, ale my wiemy swoje, byliśmy tu obecni. W latach 1988-2002 Nasz Dom był drugim naszym domem. Cały czas było wielkie budowanie. Dosłownie i w przenośni. Budowanie więzi, mostów między ludźmi, przyjaźni i prawdziwe murowanie! Ale przypomnę „żeby rozpalać innych do działania trzeba samemu płonąć” Trzeba było po prostu bez reszty się zaangażować. I my jako rodzice czuliśmy to, widzieliśmy tę szczególną troskę Siostry o Nasz Dom, o przyszłość dzieci i tego miejsca. Zostawia Siostra trwały ślad widzialny, piękny kompleks, ale jest jeszcze coś piękniejszego w posłudze Siostry, o czym ja, jako matka, muszę zaświadczyć. To ta druga warstwa służby, może nawet ważniejsza, niewidzialna dla oczu, strona duchowa, właściwe, dobre słowo jak ziarno zasiane w naszych głowach i sercach, które nas hartowało, dawało nadzieję. To był długi proces przemiany. Ale już proste pytanie, zadane nam przy pierwszym osobistym kontakcie z Siostrą, czego się spodziewamy tu dla dziecka, było zaskoczeniem i jednocześnie przebudzeniem: że w ogóle możemy się czegoś dla naszego dziecka spodziewać. My utrudzeni, przemęczeni, samotni, chcemy tylko odetchnąć, wyspać się wreszcie, podzielić opieką. Okazuje się, że zmęczenie psycho-fizyczne jest bardzo egoistyczne. Pozostawieni sami nie potrafimy wyjść poza problem, zobaczyć go z innej perspektywy. Dzisiaj, wdzięczni za Siostrę Rafaelę, za Jej pracę – służbę w Gębicach, polecamy Siostrę Bożej Opiece, prosząc o zdrowie i radość każdego dnia, miłość i wdzięczność specjalną, od wszystkich, specjalnie tu obdarowanych! Niech Opatrzność Boża otacza to szczególne miejsce, ten Nasz Dom, i wspiera ludzi, aby to Dzieło mogło trwać. Wdzięczni.” Zofia i Wacław Wojtasowie Chodzież – Gębice, 10.10.2015 r. ŚWIADECTWO MAMY ANI DOMIŃSKIEJNa świat przychodzi dziecko niepełnosprawne; jaka jest reakcja ludzi, rodziców czy społeczeństwa? Zwątpienie, gorycz, żal, rozczarowanie. Rozczarowanie, aż do wyparcia tej wiadomości. Przecież to niemożliwe, moje dziecko? Nie, n i e m o ż l i w e; błędna diagnoza. A jednak… Dziecko jest niepełnosprawne. Będzie ciężarem, ograniczeniem, będzie odwrotnością wszystkich oczekiwań i nadziei. Zaczyna się. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Jednak rezygnacja powraca falami. Dziecko nie nadąża” za rówieśnikami, kiepsko się komunikuje (czy w ogóle można je zrozumieć?). Wciąż wymaga opieki, troski, czasu, a satysfakcja z tej ofiary jest odwrotnie proporcjonalna do poświęconej pracy. Niepełnosprawność nie jest ładna. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo w niej trudu, łez, poświęcenia, lęku i brzydoty. Ale mimo to może zaowocować najpiękniejszym uczuciem miłości. Miłości ewangelicznej. Miłość ewangeliczna nie została do końca oswojona. Stanowi „skandal” w ludzkim świecie; tak określił przesłanie Ewangelii Jean Vanier – założyciel ruchów „Arka” oraz „Światło i życie”, które zajmują się osobami upośledzonymi umysłowo. Na początku pontyfikatu Jana Pawła II zabrzmiały znamienne słowa: Chrystus jest wśród nas poprzez tych, którzy cierpią. Postawa służby wobec bliźnich nie jest popularna. Tak samo jak pochylanie się nad człowiekiem. Kochanie tego, co słabe, co gorsze, budzi wewnętrzny sprzeciw. Ale właśnie takiej postawy oczekuje Bóg, który umiłował nas tak bardzo, że za naszą słabość, grzechy, oddał swojego Syna. Prawdziwa miłość (…) jest patrzeniem na bliźniego nie po to, żeby się nim posłużyć, ale by mu służyć – mówił Jan Paweł II. Służyć bez reszty, w pokorze, stając się całkowicie darem dla drugiego człowieka. Tak jak Chrystus, jak święci, jak… między innymi rodzice dzieci niepełnosprawnych. Kiedy z różnych przyczyn nie starcza nam rodzicom sił i możliwości w ukształtowaniu i rozwoju dziecka niepełnosprawnego, wówczas szukamy pomocy. Dla rodziny sama wieść o upośledzeniu dziecka może okazać się tak wielkim wstrząsem, że bez pomocy z zewnątrz nie będzie w stanie go udźwignąć. Cała pomoc powinna opierać się na miłości, gdyż osoby niepełnosprawne oczekują od ludzi zdrowych nie tyle litości, co raczej wyrównania szans, nie tyle opieki, co integracji, nie tyle wyręczenia ich z aktywności, co umożliwienia im działania. Niepełnosprawność nie jest bowiem wyrokiem, ani karą za grzechy, lecz darem od Boga, który umiłował tak człowieka, że stworzył go na własne podobieństwo. A zatem każdy człowiek niepełnosprawny, jeżeli jest kochany, może pokonywać największe bariery i osiągać niewiarygodne cele. Ludzie potrzebują miłości, ponieważ jest ona lekarstwem na smutek, żal i rozpacz. Jeżeli człowiek dostaje tę « magiczną » szansę bycia kochanym, to powinien być wdzięczny za to, ze miłość pozwoliła mu być tak szczęśliwym. Dla nas nie powinno być istotne, czy człowiek siedzi na wózku, czy jest niewidomy, głuchy czy sparaliżowany. Fizyczność nie ma znaczenia! Liczy się człowiek, jego życie! Kiedy stajemy się zupełnie bezradni wobec sytuacji w jakiej stawia nas choroba naszego dziecka, znajdują się ludzie, którzy mogą i chcą nam pomóc. Aby zrozumieć jak ważną rolę w mojej rodzinie odegrał Ośrodek Pedagogiczno-Rehabilitacyjny „Nasz Dom“ w Gębicach, postaram się krótko opowiedzieć naszą historię. Wszystko zaczęło się dzięki ojcu Nehemiaszowi. Ojciec Nehemiasz jest franciszkaninem, i pracuje na misjach w odległych krajach. Mam to szczęście, że on jest również moim bratem. Po powrocie z Madagaskaru, od razu zajął się naszym problemem. Bez wahania wskazał nam właśnie tę placówkę, w której Ania później miała doświadczyć ogromnej życzliwości, miłości i opieki.
Na początku perspektywa pozostawienia Ani w Gębicach wydawała mi się zła, aż do momentu, kiedy po raz pierwszy pojechaliśmy tam z córką. Pamiętam doskonale, że po pierwszych słowach siostry dyrektor moje wszystkie wątpliwości powoli zaczęły znikać. Serdeczne przyjęcie, brak oskarżenia, wzrok pełen dobra i ciepłe słowa, które popłynęły w moją stronę, stały się ważnym faktem, który stał się później fundamentem w podjęciu decyzji o pozostawieniu córki w Gębicach. Człowiek, jeśli nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji pomyśleć może sobie, że jestem złą matką. Dlaczego? Zostawiłam przecież własne dziecko daleko od domu z obcymi jej wówczas ludźmi. Co powiedzą ludzie, kiedy wrócę do domu bez Ani? Będą pewnie wytykać na ulicy złą matkę, która zostawiła swoje własne dziecko ! Tyle, że ja Ani nigdy nie zostawiłam! Ona zawsze była w moim sercu. Wiele czasu o niej myślałam i modliłam się, aby była szczęśliwa. Ja Ani nie zostawiłam, aby uciec od obowiązków rodzicielskich. Ja ją powierzyłam opiece Sióstr i ekipie wyszkolonych pedagogów i nauczycieli. Jako matka mogę dziś z czystym sumieniem powiedzieć, że pomogłam Ani jak tylko potrafiłam najlepiej. Dziś jestem przekonana, że dzięki tej placówce moja córka ma wykształcenie, opiekę zdrowotną i doświadczenie, które pomoże jej w dalszym dorosłym życiu. Nie potrafiłabym nawet w jednym procencie dać Ani tego co dały jej w pełni siostry. Nie chciałam, żeby moja córka mieszkała w domu, w którym nie ma miłości, ani środków potrzebnych do jej dojrzewania psychicznego i profesjonalnego. Wiem jednak, że w Gębicach miłość jest podstawową wartością, która pozwala wszystkim przebywającym tam czuć się jak w domu. Wiele mogłabym mówić o dobrym sercu sióstr, które dodawały mi otuchy i wspierały mnie przez te kilka lat. Wystarczy dziś spojrzeć na moją córkę – wykształconą i w pełni świadomą swoich możliwości osobę, która dzięki tym ludziom osiągnęła bardzo wiele. Ania wspomina najbardziej ciepłą atmosferę pełną miłości jaką została obdarzona. Ośrodek bowiem prowadzi szereg działań, dzięki którym dzieci czują się bardzo bezpiecznie. Wyjazdy, wspólne modlitwy i spacery sprawiają, że atmosfera jest wyjątkowo miła. Dzięki zaangażowaniu sióstr i ich pracy, moja córka mogła ukończyć szkołę, zdobyć zawód i co najważniejsze czuć się przy tym bezpiecznie i bez kompleksów. Dziś Ania jest wspaniałą osobą otwartą na ludzi i ich problemy, pełną pozytywnych emocji i miłości, którą daje nam wszystkim. Dzięki siostrom moja córka znalazła również pracę w Ośrodku, w której bardzo się spełnia i żyje w integracji społecznej z pełnosprawnymi pracownikami NASZEGO DOMU” w Gębicach. Na koniec chciałabym zacytować słowa poety, który napisał kiedyś, że Ludzie bowiem to anioły bez skrzydeł, i to jest właśnie takie piękne, urodzić się bez skrzydeł i wyhodować je sobie (…).“ W Gębicach takie skrzydła można sobie wyhodować. Bo fakt, że to nie sztuka mieć dzieci, ale trzeba jeszcze mieć czas i możliwości, żeby je wychować..” – /Eric Emmanuel Schmitt/